niedziela, 20 października 2013

...parę słów / some words of description

Zacznę od tego ze ostatnio dość poważnie zaniedbałem opisy, teksty , spostrzeżenia i skupiłem się tylko i wyłącznie na wklejaniu zdjęć , takich na szybko ,coś w stronę suchej dokumentacji z krótkim tytułem. Właściwie to się teraz na mnie zemściło . Tak jakby obok zacząłem sobie tak totalnie swobodnie wodzić pędzlem i zaczęły pojawiać się pewne znaki , coś na kształt symboli, jakiegoś języka, skróty myślowe . Dobrze ,wiem zabrzmiało to trochę pretensjonalnie , bo przecież to nic szczególnego : zestawienie mandali , literek , starych alfabetów ok i już wygląda znośnie , ma tajemnicę ,  sekret i na pewno świadczy o głębokich ukrytych poważnych przeżyciach po spotkaniu z innymi głosami lub cywilizacją poza ziemską , w najlepszym przypadku kontakt z duchami lub mocami ezoterycznymi itd. itd sami wiecie...ale po kolei.
 Miesiąc temu -( może nawet trochę wcześniej , na świeżym powietrzu – na tarasie, jeszcze było ciepło słońce dość mocno grzało )– zanotowałem pierwszą koncepcję  na  większym skrawku tektury oba w jakieś 20 minut.    pierwszy o roboczym tytule „ Zmień dietę , zmień otoczenie „oraz drugi „Grzybulinka” (to tego wątku powrócę – to zdecydowanie osobny ,lecz ważny temat)Nieco później po zakupieniu odpowiednich formatów, pierwszy postanowiłem przenieść na płótno w zdecydowanie większym rygorze formalnym niż na szkicu „ bo by się wszystko zlało zabrudziło i byłoby nieczytelne „ ( tylko ja bym wiedział o co tam chodzi „)a drugi hmm , zupełnie zapomniałem o szkicu i powstało „z ręki” coś o co mi dokładnie chodziło sądzę ze sam chciał się namalować , przynajmniej zaznaczyć mocne punkty wręcz oświecając mnie ze można przy tym zostawić fragmenty płótna potraktowane jak paletę …
… i tak zostawiłem napoczęte oba , by trochę przyschły przed kolejną sesją .
Niedługo potem wziąłem płótno które stało obok i właściwie było przeznaczone (dobrze dobrany format do tematu) na inny obraz o moich spostrzeżeniach w związku z wizytą w Zielonej Górze i zacząłem sobie swobodnie prowadzić rękę bez jakiekolwiek przygotowania ,zamysłu ,początku środka ,końca ,coś na kształt takiego wyżycia się ,ale nie w znaczeniu przelewania agresji na płótno do fizycznego wyczerpania ( choć to też świetna metoda i dobra odskocznia )...czułem zwyczajny niedosyt po pierwszej sesji z tamtymi dwoma , a w tym przypadku możliwe ze porównałbym to ( teraz mi to przyszło na myśl ) do spokojnej rozmowy jaką przeprowadziłem z płótnem . Faktycznie miałem nieco podły nastrój co  odbiło się na dobieranych kolorach i pewnym kluczu , ale to dopiero potem sobie uświadomiłem. Jeszcze jedna dygresja – oczywiście farby olejne , benzyna lakowa itd. nagle z jakiś zakrętasów i normalnego rozcierania farby zaczęły wychodzić jakieś kształty: bruk , nierówna ulica która zmienia się w wykres liniowy uderzeń serca dalej idący w symbol serca , w samochodzie ( w przekroju ) siedzi kształt postaci który ma głowę przytuloną do szyby , czyli wiadomo główeczka obija się od szyby na tych wybojach z wzmocnieniem .Są też fragmenty rozciągniętej pięciolinii, zawijane linie z nadzianymi różnymi kształtami niby nutek niby powiększenia ,zbliżenia do jednostki dźwięku , albo coś co właściwie jest improwizowanym na poczekaniu gryzmołem ( często trójwymiarowym ) podobnym to automatycznych rysunków tuszem na kartce papieru .
Jak teraz sięgam pamięcią to te skróty , już się wcześniej pojawiały , ale nigdy pełnoprawnie na płótnie tak były jednocześnie koncepcją czasu pracy chwili i przestrzeni płótna.
Również w podobnym nastroju wyimprowizowałem coś na zasadzie dwóch nieskończonych obrazów w jednym , gdzie podarowane płótno symbolizuje pierścionek zaręczynowy . W drugim ujęciu to puste płótno zielonkawe jest całe zamazane przez zarys postaci która jest kobietą . Taka moja refleksja dotycząca budowania poważnego związku na zasadzie stopniowego domalowywania wciąż czegoś nowego do obrazu , a potem brutalnego zmazania wszystkiego.... Myślę ze potraktowanie tego płótna tez trochę w formie palety i zostawionych jawnie rozmazanych nieskończonych chaotycznie plam maźnięć , roztarć dopełnia całości i przenika się wzajemnie.
Wczoraj natomiast zacząłem pracę nad próbą rozprawienia się z czymś co potocznie nazywane jest „zapeszanie” lub ewidentnie zawiścią .Powstało to jak zresztą większość,z jakiegoś spostrzeżenia zasłyszanej sytuacji oraz zapisku w „Zeszycie pomysłów „ - zjednoczone myśli ludzi którym się pochwaliłeś"...Pojawiły się nieco abstrakcyjne figury w kwaśno żółtym i szarym odcieniu – jako symbol zawistnego ,zazdrosnego chuja .myśl to szkarłatna nitka przeciskająca się przez wyboiste wnętrze przetrawia się przed wystrzeleniem do celu ...do którego nie dociera ...rozbija się o krawędź płótna …

„Błękitna nimfa „ albo zwyczajnie instalacja wykonana specjalnie na wystawę „Mizogini”

http://peioteer.blogspot.com/2013/10/mizogini-galeria-zajezdnia-lublin.html

powstawała około dwóch miesięcy i była właściwie planem B na ten pokaz. Główną ideą była chęć wręcz fizycznego ukazania zachodzących zmian w wielopłaszczyznowych relacjach damsko- męskich , które są dość poważnie zauważalne mniej więcej od kilkunastu lat. Chodzi o to ze kobiety stają się co raz bardziej męskie ,przejmują co raz więcej męskich cech , a faceci w różnym wieku ,zaczynając od okresu nastoletniego tracą męskie cechy. W tym momencie wychodzę z założenia ze to nie kobiety lecz faceci czyli nieco na odwrót są nie przygotowani do nowych czasów i nowej roli we współczesnym świecie . Instynkt łowcy oraz utrwalona od wieków pewna naturalna linia wzajemnej relacji została mocno zmieniona w czasie niesłychanie krótkim , raptem kilka pokoleń. Facet już nie ma obowiązku 100%-ego utrzymania domu , rodziny ,ale ma być w dalszym ciągu zdobywca a przy tym ma być delikatny czuły i wrażliwy....i tak w wielkim skrócie jest to mocno schizofreniczne..
Instalacja ta pierwotnie zaprojektowana tak by była kompatybilna i synchronizowana z wykrywaczem ruchu , tak by grzałki  o mocy 1 kW włączały się w momencie wejścia do pomieszczenia osoby o wzroście ok 170 cm .( Podobno średni wzrost mężczyzn w Polsce to 177cm!)Popiersie kobiety wykonane jest z parafiny z domieszką Olbrotu syntetycznego inna nazwa to spermacet.
Spermacet, olej spermacetowy, olbrot (łac.cetaceum) – półpłynna substancja występująca w głowie, w olbrzymim zbiorniku nad prawym przewodem nosowym kaszalota.
Spermacet swą płynną konsystencję zachowuje tylko wewnątrz kaszalota,ewentualnie w temperaturze ciała zwierzęcia. Po zetknięciu z powietrzem zastyga. Ze spermacetu produkowano kiedyś świece, maści, kremy, leki, kredki, a nawet atrament. Olej ten był w XIX i na początku XX wieku najlepszym smarem maszynowym. Z czasem został zastąpiony olejami roślinnymi i syntetycznymi. Obecnie stosowany jest jeszcze w przemyśle farmaceutycznym. Z dużego kaszalota można uzyskać nawet 2 tony oleju spermacetowego- za Wikipedią --- stosowany też jest w przemyśle kosmetycznym do produkcji kremów oraz maści np: maści chłodzących .Krem w kontakcie ze skorą robi się miękki, łatwo się rozprowadza i pozostawia przyjemne uczucie. Kremy z olbrotem nie twardnieją od razu po wystygnięciu, ale uzyskują swoją ostateczną konsystencję dopiero po 3-4 dniach.
Druga praca właściwie też specjalnie na tę wystawę w Lublinie to „ Anetka” takie nadałem imię ślicznej Pannie "Manekince ", zakupionej w promocji jako ostatni model w Częstochowie...
Anetka ma założoną szarfę z drutu kolczastego zawiniętego kilkakrotnie w celu zwiększenia objętości na podobieństwo szarf jakie dostają wszelkiego rodzaju Miss. Do drutu kolczastego dołączyłem solidnie nadmuchane baloniki tak by w momencie poruszenia przez osobę przechodzącą lub powiew powietrza , balonik z hukiem rozbryzgał się o kolce drutu.
Anetka posłuży mi jeszcze jako modelka do stworzenia przezroczystego manekina do trochę innej pracy,bardziej zaawansowanej opcję„Błękitnej nimfy”,ale wszystko w swoim czasie ...Choć być może uda mi się znaleźć żywą modelkę.
Anetka w dniu przyjazdu, oraz " Zmień dietę, zmień otoczenie" i "Zaręczyny" oba w  <rozwoju>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz