Moje pierwsze próby pracy w ten sposób sięgają chyba 2008 roku, wówczas
zainspirowałem się częściowo twórczością pana Andrzeja Pawłowskiego oraz
próbą wyrażenia rozdarcia emocjonalnego w inny sposób formalny.
(wysłałem nawet jeden spory oryginał na jakiś konkurs malarski w 2009
ale , szanowne jury widocznie nie było gotowe na taką awangardę i
nonszalancję :)
Zwyczajnie zaginałem lub miąłem płótno lub bawełnę spontanicznie, nakładałem farbę akrylową lub olejną...
po delikatnym przyschnięciu rozciągałem płótno do definitywnego wyschnięcia.
Oto przykłady mojego działania, oba udało się
naciągnąć dość solidnie na krosna - te dwa są akurat na nie
zagruntowanej bawełnie.
a to na zagruntowanym płótnie,bardzo ciężko się naciągało...duży format 130/130Miłym faktem było to iż pół roku temu znalazłem osobę która w tym roku próbowała pracować w bardzo podobny sposób co ja:)
a to znalazłem dzisiaj przeglądając stare foldery:
stare partytury :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz